Młyn w Kosewku z całą pewnością był, jednak do obecnej chwili nigdzie nie udało mi się odnaleźć informacji na ten temat, aż do dziś. Zupełnie przez przypadek trafiłem na dwa różne źródła w sieci odkrywające rąbek tajemnicy związany z historią młyna w Kosewku, tamą na Wkrze i innymi ciekawostkami. Zdjęcie to znalazłem na stronie fotopolska.eu. Zdjęcie zostało zrobione prawdopodobnie w latach 1920, a 1940 roku i przedstawia na pierwszym planie tamę z mostem na Wkrze. W oddali widać młyn i zabudowania.
Na stronie internetowej www.werttrew.fora.pl znalazłem ciekawe opisy związane z młynem i najbliższą okolicą:
„Zacznę od samego początku. Onegdaj w Kosewku nad rzeką stał sobie młyn. Młyn był drewniany, na kamiennej podmurówce, takiej samej jak filary nowego mostu (nowego, bo kiedyś był inny most. Ten postawiono……….. sprawdzę, ale chyba jakoś tak w końcu lat 70- tych??? hmmm ta pamięć) Do młyna przylegała spora działeczka na której stał dom młynarza i sad. Dom młynarza stoi do dziś (…) Resztki sadu można jeszcze gdzieś tam odszukać. Sam młyn miał chyba ze trzy kondygnacje. Jako dziecko penetrowałem jego wnętrze, ale na najwyższą kondygnację nie wszedłem. Była przegniła i groziła zawaleniem. Do młyna prowadził trakt wzdłuż rzeki……. brukowany. To było kiedyś. Potem wybudowano tam ośrodek wczasowy. Postawiono domki, recepcję, kawiarnię, sanitariaty. Na koniec postawiono restaurację z przylegającym do niej hotelikiem. Restauracja nazywała się ” Młynarka” (…). Dziś faktycznie ruin nie ma. Właściciel terenu dostał nakaz uprzątnięcia. (…) Wiem to wszystko, bo mieszkałem nieopodal (może jakieś 40 m od młyna ).”
autor: wioślarz
„Równolegle do obecnej kładki dla pieszych, powyżej pozostałości po tamie spiętrzającej wodę dla potrzeb byłego młyna, w latach 60 saperzy w ramach ćwiczeń corocznie budowali kładkę dla pieszych . Kładka nie była trwałą budowlą wytrzymywała do wiosny kiedy to spływająca kra porywała ją ze sobą. Tama też ulegała częściowemu niszczeniu przez spływającą krę, co wymagało jej coroczny remont, poprzez nabijanie nowych pali i uszczelnianie gałęziami z jałowca. Co do młyna to ciekawostką było, że napęd stanowiło koło które obracało się w poziomie co było rzadkością. Pamiętam jak w połowie lat 60 udało się mnie i kuzynowi kilkakrotnie przejechać drewnianą windą(klatka) na ostatnią kondygnacje młyna .
(…)
Ta osławiona Młynarka to był mały kompleks restauracyjno hotelowy, organizowane tam były cyklicznie dansingi i inne imprezy okolicznościowe. W ofercie było 6 pokoi gościnnych. Co do młyna to już w latach 70-tych nie spełniał swoich walorów użytkowych i popadał w ruinę, a szkoda bo koło młyńskie pracowało zanurzone w wodzie w pozycji poziomej co było ewenementem i ten rodzaj napędu to była rzadkość.”
autor: miro54
Autorem zdjęć jest Jarek – Junior z w/w strony internetowej.
Mam nadzieję, że autorzy nie będą mieli nic przeciw temu, że zebrałem najciekawsze ich wypowiedzi i umieściłem na tej stronie. Swoją drogą zwracam się do wszystkich, którzy mieszkają nad rzeką Wkrą i chcieliby podzielić się historią, zdjęciami, anegdotami i ciekawymi informacjami z innymi, aby skontaktowali się ze mną telefonicznie: 601 397 791 lub poprzez adres e-mail: biuro@zlot.pl.
Witam !
Z zainteresowaniem przeczytałem informacje o młynie w Kosewku, gdyż wiąże się ona z moim dzieciństwem. W latach 1954 i 1955 jako pięcio i sześcioletni chłopak spędzałem tu wakacje. Młynarz, wujek Juziek był bliskim krewnym mojej babci, ciocia Natalia zajmowała się domem i dwójką dzieci. Wujek zapoznał mnie z pracą młyna. Młyn miał poziome koło – turbinę, napędzała ją spiętrzona przez kamienno- faszynową tamę woda rzeki Wkry, puszczana na turbinę po przestawieniu zastawy. Pionowy wał turbiny przekazywał napęd na poziomy wał główny, z którego szerokimi pasami transmisyjnymi był przesyłany napęd na wały wyższych kondygnacji, a z nich z kolei były napędzane maszyny do mielenia ziarna i przesiewania kolejnych frakcji mąki. Do dzisiaj pamiętam głośny ich klekot. Drewnianymi kwadratowymi „rurami” mąka poprzez kolejne maszyny przesuwała się na dół, gdzie wpadała do podstawianych lnianych worków. Zboża na górną kondygnację, trzecią lub czwartą, przewożono w dużej drewnianej klatce windy. Była ona napędzana chyba też z wału transmisyjnego. W młynie była prądnica prądu stałego o mocy 3000 W, ale nie pamiętam jakie było napięcie. Wytwarzała prąd do oświetlenia młyna, domu i jednego domu w Goławicach. Pamiętam, że światło trochę migotało, pewnie z niezbyt sprawnej stabilizacji napięcia. W położonym na prawym brzegu Kosewku (młyn stał na lewym) nie było jeszcze prądu. Wielka szkoda, że taki zabytek przestał istnieć. Przed wojną był w rękach prywatnych, po wojnie został upaństwowiony, nie remontowany, nie dofinansowany, popadł w ruinę, jak większość innych.
Z sentymentem wspominam moje pobyty w „Młynarzówce”, wujek łowił miętusy, ciocia doiła kozy, z którymi się zaprzyjaźniłem, piękna rzeka,las,super!
Pozdrawiam
Wojtek